Czy w wyborach samorządowych/parlamentarnych/europejskich jako katolicy jesteśmy zobowiązani postępować zgodnie z „instrukcją” wydaną przez polskich biskupów, która dość jednoznacznie wskazuje konkretne opcje polityczne?

11 kwietnia, 2024

Czym innym jest magisterium (nauczanie kościoła), a czym innym agitacja polityczna. Magisterium, gdy dotyczy prawd wiary, przysługuje przywilej nieomylności. Należy tu jednak stosować wykładnię zawężającą. Wszelkie inne (nie mające sakramentalnej mocy magisterium) wypowiedzi biskupów i księży, zalecające określone działanie – traktujemy jako rady. Takie rady mają jednak dość szczególne znaczenie.
Otóż do zasad wiary należy wiara w absolutne dobro, obiektywną prawdę, absolutne zło. Rady dotyczące postępowania, które może doprowadzić do absolutnego zła, ludzie wierzący muszą traktować z najwyższą powagą. Tyle, że rady to co innego niż prawdy objawione. Udzielając rad biskupi mówią tylko tyle: uważaj, jeżeli postąpisz w dany sposób, to może to stanąć na drodze do zbawienia, może doprowadzić do utraty łaski. Słowo ‘może’ ma tu kluczowe znaczenie. Przede wszystkim masz być wierny swemu sumieniu. Rada służy temu tylko, by skłonić jej adresata do zastanowienia się czy nie błądzi, czy dobrze słucha owego ‘szeptu Boga’, który wierni powinni usłyszeć w sumieniu. W tym przypadku biskupi działają jak ‘eksperci’ od zbawienia.
Agitacja polityczna to zupełnie inna sprawa. Wszelka agitacja polityczna prowadzana przez kogokolwiek, w tym przez biskupów, musi mieć uzasadnienie np.: głosujcie na partię X, bo ta partia obficie dotuje instytucje kościelne z pieniędzy publicznych. Uzasadnienie agitacji tym, że dana partia jest przeciwna liberalizacji aborcji w prawie państwowym, jest znacznie mocniejsze niż uzasadnienie w poprzednim przykładzie.
Aborcja jest dla wiernych grzechem ciężkim i jest to prawda obiektywna. Tak jak prawdą obiektywną jest to, że łaska i zbawienie dotyczą wszystkich. Prawda obiektywna – dla wierzących – to taka, której nie można relatywizować i ograniczać jej prawdziwości tylko do wierzących. Zgodnie z wiarą Kościoła aborcja jest grzechem ciężkim i poważną przeszkodą na drodze do zbawienia dla wszystkich również niewierzących. Biskupi wierzą, że niewierzące kobiety dokonując aborcji skazują się na straszliwy los, zatem należy je chronić przed owym straszliwym losem, który sobie szykują. Można i należy, broniąc ich, użyć wszelkich możliwych środków – w tym przymusu państwowego, który nawet jeżeli sam w sobie nie jest dobry, to zawsze jest mniejszym złem niż zablokowanie sobie drogi do zbawienia. Prawnicy takie blokowanie większego zła mniejszym nazywają kontratypem. Dokładnie chodzi o poświęcenie mniejszego dobra na rzecz obrony większego dobra.
Od takiego rozumowania wierzący biskupi nie mogą odejść. Zatem muszą agitować za niedopuszczeniem do legalizacji aborcji. Natomiast takie rozumowanie dla niewierzących jest nie do przyjęcia (dla niewierzących sprzeciw wobec liberalizacji aborcji nie może odwoływać się do jakiejkolwiek transcendencji i absolutu. A więc może używać tylko argumentów które zawsze można relatywizować, którym zawsze można przeciwstawić inne argumenty).
Jest zatem oczywiste, że biskupi mogą agitować. Pytanie brzmi czy mogą wiernych zobowiązywać pod groźbą rozmaitych kar kościelnych. Czy mogą pytać na spowiedzi, co czyniłoby grzech z nieusłuchania agitacji.
Jak zatem możemy traktować agitację biskupów? Podkreślmy jeszcze raz, że agitacja polityczna nie jest w żadnym stopniu czynnością sakramentalną. Zatem musimy zostać przekonani do określonych zachowań politycznych. Przecież popieranie określonej partii poprzez głosowania oznacza, że dajemy jej możność działania na wielu innych polach. Ale zobowiązywanie wiernych pod groźbą kar kościelnych do ulegania określonej agitacji politycznej powinno być uznane za nadużycie władzy. W żaden sposób nie da się uznać zlekceważenie agitacji politycznej za grzech.
W prawdzie partia X głosi, że nie będzie popierać legalizacji aborcji, ale jednocześnie inne elementy jej programu stanowią zagrożenie dla realizacji praw człowieka, wolności słowa, wyznania itp. zatem mimo agitacji biskupów nie będę jej popierał.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Jeżeli chcemy takiego ładu społecznego w pluralistycznym demokratycznym społeczeństwie, w którym wierzący katolicy mogą uczestniczyć w budowaniu wspólnego dobra, mogą wnieść istotne wartości i punkty widzenia w odniesieniu do spraw społecznych, a także również na poziomie indywidualnym egzystencjalnym, to nie możemy stać się izolowaną sektą nierozumiejącą drugiej strony (profanum) i która chce przemocą – poprzez prawo państwowe, narzucać niewierzącym swoje racje moralne i religijne.
Wierzymy, że Bóg wyposażył każdego człowieka w sumienie, każdy może w swoim sumieniu usłyszeć ‘szept Boga’ należy mu w tym pomóc, a to można osiągnąć tylko przez przekonywanie, a nie przez przemoc polityczną. Nie jesteśmy w żaden sposób zobowiązani, by słuchać agitacji politycznej biskupów. Jesteśmy natomiast zobowiązani, by umieć ocenić takie działanie i zważyć w sumieniu, czy opiera się ono na miłości bliźniego, czy szanuje naturalną i nadprzyrodzoną godność człowieka i autonomię sumienia.